Amerykański zawodnik w czwartek był pierwszy raz w
Bydgoszczy, po podpisaniu kontraktu. Opowiedział portalowi bydgoszcz.sport.pl o swoich planach.
ZA TYDZIEŃ GRAND PRIX. ZOBACZ, JAK ZDOBYĆ DARMOWE BILETY
Marta Paepke: Na co stać Polonię?
Greg Hancock: To drużyna, która ma perspektywy. Jesteśmy mieszanką młodych zawodników i takich nie do końca młodych, jak ja (śmiech). Mieszanina świeżości i doświadczenia może być całkiem niezła.
Kolejny rok zakończył się dla ciebie zmianą klubu. Można się do tego przyzwyczaić?
- To trzeci rok, kiedy spotyka mnie taka sytuacja. Tym razem stało się tak przez regulamin. Wcześniej nie zmieniałem tak często klubów, bardzo długo jeździłem choćby we
Wrocławiu. To samo w Anglii i Szwecji. To nie jest łatwa sprawa, bo przywiązujesz się do ludzi, z którymi pracujesz. Teraz jestem jednak w Bydgoszczy i naprawdę się z tego cieszę. To nie jest tak, że muszę teraz mówić dobre rzeczy. Moje wspomnienia z Bydgoszczy są naprawdę dobre. Pamiętam choćby kibiców, którzy przychodzili z wcześniej przygotowanymi pamiątkami, abym je podpisał. Zawsze była tu fajna atmosfera.
Jaka jest recepta na sukces w lidze?
- Podstawa to wygrywanie meczów u siebie, a na wyjazdach walka o jak największą liczbę punktów i punkty bonusowe. Kiedy jest szansa, to i wyrwanie zwycięstwa, co na wyjazdach jest niezwykle trudne. No i przede wszystkim musimy zrobić to razem, stanowić drużynę. Ja ze swojej strony daję moje doświadczenie i entuzjazm.
Jak będzie w Częstochowie w niedzielę?
- Wszystko może się zdarzyć. Ciężko powiedzieć, bo ta zima trwała bardzo długo i nie mieliśmy okazji trenować razem całą drużyną. Wierzę jednak w to, że po prostu będzie dobrze.
Niedawno po raz trzeci zostałeś tatą.
- To wspaniałe uczucie. Moi synowie mają 7 i 5 lat, więc już właściwie zapomniałem, jak maleńkie jest nowo narodzone
dziecko.
Jak daliście mu na imię?
- Jeszcze nie daliśmy. W Szwecji są takie przepisy, które dają 35 dni na nadanie dziecku imienia. Mamy pięć, czy sześć propozycji, ale żadna nam do końca nie pasuje.