Obserwuj autora na twitterze @R_Jaskot
Artego od początku meczu wyglądało na zespół pewny swoich umiejętności. Chaotycznie grająca Energa przypominała drużynę rozbitą, bez woli walki. Już na początku meczu, przy stanie 12:3, Artego miało na koncie 4 punkty po przechwytach (w całym meczu 19). Identyczne błędy torunianek zdarzały się przez cały mecz. Zawodniczki Energi tak podawały piłkę, że ta trafiała w ręce świetnie broniących bydgoszczanek, które gnały na kosz i zdobywały łatwe punkty. Po rzucie z dystansu na 17:3 Julie McBride czuła, że to jest dzień jej drużyny. Oprócz niej za trzy punkty trafiały Darxia Morris, Julie McBride, Martyna Koc, Elżbieta Mowlik, Anna Bekasiewicz i Katarzyna Krężel.
Trener Energi Elmedin Omanić próbował wszystkich możliwych zestawień zespołu. Zaczął niskim składem, w którym najwyższą zawodniczką była Joanna Walich (183 cm wzrostu, szósta pod tym względem w drużynie). Ta taktyka nie przynosiła efektów. Artego wygrało pierwszą odsłonę meczu aż 30:13. - Chcieliśmy zagrać agresywniej, żeby Artego nie miało takiej przewagi szybkościowej jak w pierwszym meczu - tłumaczył potem szkoleniowiec.
W drugiej kwarcie trzymał na parkiecie pięć Polek, na ławce siedziało wtedy sześć zawodniczek zagranicznych. Amber Harris weszła na parkiet pod koniec trzeciej kwarty, gdy strata wynosiła ponad 30 punktów. O ten ruch zapytaliśmy go po spotkaniu. - Równie dobrze można było wczoraj zapytać, dlaczego Harris i zagraniczne grały tak dużo i tak słabo. Po jednym z ostatnich meczów z Artego dziennikarze pytali, dlaczego Markeisha Gatling zagrała do dupy. Po kolejnym meczu mówili coś innego. Tak to jest z dziennikarzami - odpowiedział. Ale po chwili szczerze mówił o problemach swojego zespołu. - Byłem na zagraniczne zły, bo nic nie grały. To nie był ten poziom, co McBride, Morris czy Carter, która ma chęć do gry, jakby miała 18 lat. A u nas, Amber, która zdobyła dwa mistrzostwa WNBA, trafia do Polski i może nie olewa, ale nie gra na swoim poziomie ze Stanów - ocenił Omanić.
Koszykarki zdawały się go zupełnie nie słuchać. Nawet kiedy sędzia mówił toruniankom, że po wznowieniu będą miały sekundę na rozegranie akcji, te jak gdyby nigdy nic zaczęły podawać sobie piłkę. Do Katarzyny Suknarowskiej Bośniak miał tyle uwag, że zawodniczka się zbuntowała i słuchać już ich nie chciała.
Zawodniczki obu drużyn co chwilę lądowały na parkiecie, ale zazwyczaj było to spowodowane błędem którejś z torunianek. Artego znów świetnie radziło sobie w obronie. W pierwszej połowie skuteczność Artego z gry wyniosła 60 proc., Energi niecałe 40. Po przerwie ciężar zdobywania punktów miała wziąć na siebie Rebecca Harris, ale Amerykanka, która jest bardzo dobrym strzelcem, fatalnie pudłowała.
W Artego punktowały prawie wszystkie zawodniczki. Znów świetnie radziła sobie Amisha Carter, akcje przyspieszały Darxia Morris i Julie McBride. - Energa ma świetne zawodniczki. Wiedziałyśmy, że kluczem do wygranej jest defensywa. Byłyśmy skupione na myśli o wygranej, musimy pokonać rywalki raz jeszcze - oceniła McBride. - Do twardej defensywy, która działała już wczoraj, dołożyliśmy jeszcze lepszy atak. Ale traktuję to bez triumfalizmu, trzeba być przygotowanym, że może dojść do piątego meczu - powiedział Tomasz Herkt. Trzeci i ewentualny czwarty mecz odbędą się w
Toruniu 11 i
12 kwietnia.
Artego Bydgoszcz - Energa Toruń 82:57 (30:13, 19:15, 22:13, 11:16)
Artego: McBride 17 (4), Carter 14, Morris 12 (2), Koc 11 (2), Krężel 11 (3), Kuin 8, Mowlik 6 (2), Bekasiewicz 3 (1), Faleńczyk 0.
Energa: Reid 20 (3), Jackson 8, Makowska 8 (1), Pawlak 5 (1), Adjuković 4, Harris 3 (1), Fikiel 2, Misiuk 2, Walich 0, Suknarowska 0.