Francuz upadł w środku boiska. Potrzebna była interwencja lekarza i fizjoterapeutów. Zrobiło się niebezpiecznie, kiedy zaczęli od razu sygnalizować zmianę. Golulon opuścił wtedy plac gry, ale na szczęście tylko na moment. Potem jeszcze wrócił, lecz tylko na kilka minut, do czasu przygotowania zmiany.
Po meczu cieszył się w szatni z kolegami. Nie miał żadnego opatrunku na prawej nodze. - To był tylko skurcz. Nic poważnego. Herold dał z siebie wszystko. On i Michał Masłowski nie są jeszcze na 100 proc. gotowi - mówi trener Zawiszy, Mariusz Rumak.